Z okazji urodzin, imienin, Świąt, a
także "tak po prostu" odwiedziła mnie moja przyjaciółka.
Przyniosła całą torbę prezentów, pełną czekolad, dobrego
belgijskiego piwa oraz... włóczkę z bambusowymi drutami. Okazało
się, że ten ostatni element był pewnego rodzaju pomyłką, ale
jakże trafioną! Przyjaciółka sądziła bowiem, że ostatnie
wyroby wychodzące spod moich palców powstają właśnie przy pomocy
drutów. Moje zdziwienie było jeszcze większe, ponieważ nigdy
nawet nie próbowałam dziergać na czymś innym, niż na szydełku.
Niemniej jednak uważam, że istnieje coś takiego jak przyciąganie
myślami i przekazywanie myśli - co ciekawe zwykle dotyczy to myśli
przelotnych, a nie tych myśli, które naprawdę chcielibyśmy
przekazać (kolejna słodko zadziwiająca ironia) .Dosłownie kilka
dni wcześniej zakupiłam magazyn z wzorami na szydełko i druty.
Porównując przygotowane wzory ubrań, bardzo żałowałam, że nie
potrafię robić na jednym i na drugim, bo modele przeznaczone na
druty wydawały mi się dużo ciekawsze i bardziej.. na czasie. Była
to ulotna myśl, ale jak widać gdzieś we wszechświecie znalazła
punkt zaczepienia i voila, stałam się posiadaczką bambusowych
drutów, dopasowanej do nich włóczki oraz magazynu ze wzorami.
Przyznaję, że trochę nie wiem, jak do tego się zabrać.
Oglądnęłam kilka filmików instruktażowych i... i na tym chwilowo
naukę zakończyłam. Najgorzej zawsze jest przemóc się, aby z
czymś ruszyć i przy tejże okazji nie zrazić się. Oliwy do ognia
dolała moja Mama, która stwierdziła, że niegdyś robiła na
drutach swetry i bardzo to lubiła, bo niezwykle szybko jej to szło.
Słowem klucz jest oczywiście słowo "szybko", ponieważ w
momencie rozpoczynania czegokolwiek już nie mogę doczekać się
końcowego rezultatu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz