niedziela, 13 marca 2016

gdy dojdziesz w życiu do ściany...


W ostatnim czasie udało mi się spotkać z wieloma bardzo ambitnymi i kreatywnymi kobietami. Wiele rozmawiałyśmy, o ograniczeniach jakie stawia kobieta sama przed sobą i o tym gdzie szukać motywacji. Czasami się złościłyśmy, czasami zgrzytałyśmy zębami chcąc zrozumieć, dlaczego niektórzy po prostu w życiu sobie odpuszczają, mówiąc "nie da się", "nie mam czasu", "nie mogę", "nie umiem". Rozmawiałyśmy też o sytuacjach tzw. "bez wyjścia", przy tej okazji naszła mnie pewna refleksja, że nie bardzo wiem, czym jest "sytuacja bez wyjścia". Są rzeczy w życiu, które są jak ściana wyrastają przed nami i nie pozwalają ruszyć dalej przed siebie, ale... ściany są podłużne. Zawsze można pójść w lewo lub w prawo - wzdłuż. Nie chodzi o odkrywanie Ameryki, ale im dłużej zastanawiałam się, tym ciężej było mi przypomnieć sobie, żebym znalazła się kiedyś w tzw. sytuacji bez wyjścia. Ktoś kto mnie nie zna, mógłby powiedzieć, że tacy, jak ja po prostu mają szczęście i życie ich oszczędza. Naprawdę? Lubię popadać w zadumę, lubię myśleć, że świat jest bardziej czarny niż kolorowy, lubię widzieć wszystko z punktu romantyczki - wielkie i trudne emocje. Tak mam, taka jestem, ale przy tym wszystkim uwielbiam się śmiać, uwielbiam delektować się życiem. Zupełnie skrajnie czerpię ze swojego życia, ale daje mi to siłę, żeby nadal, na nowo i nieustępliwie, wciąż i od nowa je odkrywać, smakować, zmieniać i wzbogacać. Jest wiele spraw, które nie są proste i nigdy takimi się nie staną, które będą boleć, chociaż wypłakałabym kolejny ocean łez. Umiejętność adaptacji do sytuacji i sytuacji do siebie jest jedną z ważniejszych umiejętności, dzięki którym możemy realizować swoje marzenia i w efekcie osiągać samozadowolenie.

środa, 2 marca 2016

Zimowy komin - star stitch

Wpadłam w szał wytwarzania rzeczy. Nowe kremy, techniki szydełkowe, ozdoby - znowu 1000 pomysłów na minutę i niezbyt wiele czasu na ich wykonanie. Na szczęście nie wszystkie są tak samo praco-czasochłonne.
Na zimę, która w tym roku albo zasypuje śniegiem, albo obdarza wiosennym słońcem przygotowałam komin. Co prawda nie taki, w którym się pali, ale taki, który zapewnia ciepło również na zewnątrz. Wizja tego szalo-komina zrodziła się rok temu, gdy raczona porannym zimowym słońcem permanentnie zapomniałam o czapce, która jak się okazywało wieczorem byłaby niezbędna. O szaliku nigdy nie zapominam, ponieważ moja kurtka mocno odsłania szyję, a to nigdy nie jest przyjemne.