czwartek, 30 stycznia 2014

Hong Kong style - czyli kurczak w sosie cytrynowym i smażony makaron

Uwielbiam kuchnie azjatyckie, w całej swej rozpiętości geograficznej, Chiny, Tajlandia, Indie... Co prawda istnieje wiele dań, na które nigdy świadomie się nie zdecyduję, głównie dlatego, że są niezwykle dalekie od tego, co moje kubeczki smakowe pojmują jako przyjemność.
Gdy podróżuję po świecie staram się poznać zarówno miejsca, architekturę, ludzi, a także ich kulturę. Uważam, że jedną z ważniejszych części składowych danej kultury jest jej warstwa kulinarna. Dlatego jeśli gdzieś wyruszam sycę nie tylko wzrok, ale również smakuję lokalnych specjałów serwowanych w małych restauracyjkach, knajpkach czy barach.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Owl's Pathetic Song

Kobiety uwielbiają porównywać się do kocic, drapieżnych tygrysic, łasic albo jakiś innych dostojnych zwierząt. Ja osobiście nie miałabym nic przeciwko sowie - mogłabym być sową. Niemym świadkiem nocnych zdarzeń, budującym swoim głosem napięcie i atmosferę tajemnicy, wiecznym obserwatorem i łowcą... Tak, sowy zdecydowanie są inspirującymi stworzeniami.
Lubię sowie motywy na różnych rzeczach, dlatego chyba kwestią czasu było wyszydełkowanie właśnie sowy. Podstawowy wzór zaczerpnęłam oczywiście z internetu (schemat sowy), natomiast wydawał mi się pozbawiony sowowatości, więc dorobiłam kilka własnych elementów takich jak "uszka", łapki i skrzydełka. Do wykonania potrzebowałam całego jednego, grubego melanżowego motka oraz kilku włóczek w innych kolorach (biały, grafitowy, ciemnozłoty, żółty, brązowy) do wykonania detali tj. oczy, dziób, skrzydełka i łapki. Sówka ma trafić do małej dziewczynki, dlatego zdecydowałam się na melanż pełen odcieni różu, fioletu i zieleni. Wzór jest łatwy, prosty u przyjemny i do tego bardzo szybki - polecam sowim fanom! :)

sobota, 18 stycznia 2014

mes bibelots!

Odwiedziłam dziś moją ulubioną pasmanterię, pełną dosłownie wszystkiego! Dlatego zawsze jak tam idę, robię listę potrzebnych produktów, bo tysiące małych drobiazgów potrafi mnie kompletnie rozproszyć. Uwielbiam ten sklepik, przede wszystkim ze względu na obsługę, Panie zawsze potrafią mi dobrze doradzić - a w świecie motków, kordonków, świecidełek, filców itp. poruszam się dość nieracjonalnie.
Ale przejdźmy do rzeczy, ilość tłoczących się pomysłów w mojej głowie musiało znaleźć jakiejś ujście. Zbyt wysokie stężenie pomysłów, czasami sprawia, że zamiast o sprawach bieżących myślę tylko i wyłącznie o dniu, gdy wreszcie zacznę je realizować... Poszłam do pasmanterii i kupiłam rzeczy do realizacji mniej więcej trzech pomysłów. Ponadto na zachętę dostałam dwie pary drutów gratis (4 i 3,5mm)! Zaplanowałam chustę, torebkę i etui na szydełka. Oczywiście elementem wspólnych tych prac, będzie.. szydełko:) Zatem... do dzieła!


poniedziałek, 13 stycznia 2014

naturalnie naturalny - czyli jak zrobiłam sobie krem

Jakiś czas temu odwiedziłam przyjaciółkę w Hong Kongu, z tej podróży przywiozłam nie tylko niezapomniane wspomnienia, ale również... kosmetyki. Z przyjaciółkami jest tak, że ich słowa wywierają na nas największy wpływ, nawet jeśli chodzi o coś trywialnego. Moja przyjaciółka udzieliła mi kilku złotych "azjatyckich" porad dotyczących pielęgnacji skóry. Pierwsza z nich brzmiała mniej więcej tak: "matka natura nie wymyśliła nic lepszego od oleju arganowego", kolejne śmiem nazywać "azjatycką filozofią urody". Ta "filozofia" odmienna jest od tego, co oferuje nam zachodni styl życia, czyli kosmetyków dla młodzieży, 20latek, po 30 roku życia, cery dojrzałej itp. Reklamy przecież mówią, że każdy typ skóry ma swoje potrzeby, co wydaje się logiczne. Argumenty mojej przyjaciółki przemówiły do mnie bardziej.

niedziela, 5 stycznia 2014

szydełkowy melanż na zimę

Kolejny prezent... miał być szalik, ale wyszedł komin - były Święta, a mnie zabrakło włóczki. Ten moherkowy melanż jest bardzo gruby i niemal z każdym oczkiem znikały pod moimi palcami kolejne jego centymetry. Wzór też nie był szczególnie przyjemny, zdarzało mi się pomylić, a rezultat pomyłki często objawiał się dopiero kilka rzędów wyżej. Prucie kosmatych włóczek to prawdziwa udręka, wystające niteczki wplątują się w oczka, słupki i inne pętelki tworząc maleńkie supełki. Poprawienie błędu czasami kosztowało mnie dodatkową godzinę pracy - no ale taki urok puchaczy.
Wzorek znalazłam w internecie, schemat widoczny jest pod numerem 382.
Komin dużo ładniej prezentuje się na szyi, gdy jest założony na dwa razy, wtedy wszystkie kolory tworzą ciepłą i przyjemną aurę.

piątek, 3 stycznia 2014

miały być życzenia, a wyszło jak zwykle

Postanowienie noworoczne... brzmi tak dumnie, że aż boję się wypowiadać tych słów na głos. Tymczasem bynajmniej nie odczuwam potrzeby posiadania postanowienia noworocznego. Moje życie nabrało ciągłości, permanentnych wyzwań tu i teraz i marzeń, które nigdy nie ustają, niezależnie od pory roku.
Myślę, że dla większości osób Nowy Rok, ma bardziej symboliczny i emocjonalny wymiar. Każdego dotykają różne problemy, zmartwienia, każdy ma coś, o czym chciałby zapomnieć, nie wracać do tego, porzucić to i pójść dalej. Wydaje mi się, że Sylwester jest właśnie takim symbolicznym domknięciem, Nowy Rok pozwala natomiast stworzyć wizję czegoś nowego. Człowiek jest na nowo Tabula Rasa, natomiast w wymiarze emocjonalnym Sylwester jest współczesnym obrzędem oczyszczenia. Jest to jedyny z jednej strony symboliczny, a z drugiej strony rzeczywisty czas, kiedy człowiek znajduje punkt, do którego może się odnieść i z tego właśnie punktu ocenić samego siebie. Taki punkt jest potrzebny wielu ludziom, choć jak wiadomo 90% postanowień noworocznych nigdy nie jest realizowana. Moim zdaniem dzieje się tak dlatego, że rzeczywistość w jakiej się poruszamy, nie ulega zmianie. Zmianie musi ulec człowiek, wewnątrz siebie. Przez tę jedną noc można być poruszonym i czuć doniosłość swoich postanowień, ale prędzej czy później rozbiją się one o zastaną rzeczywistość. A cały ambaras polega na tym, aby umieć lepić siebie samego stosownie do kształtu zwykłej codzienności.