Wytłumaczyła mi, że skóra z każdą chwilą naszego życia starzeje się, a więc niezależnie czy mamy 16 czy 40 lat, coś nam z tej skóry ucieka. Z wiekiem oczywiście skutki tych start są coraz bardziej widoczne. Proporcje ilości do jakości są tutaj nieubłagane. Namówiła mnie do zakupu sporej butelki czystego kwasu hialuronowego oraz drugiej zawierającej retinol (witamina A). Obie 170ml, kosztowały mniej niż 20ml specjalistycznego kremu w PL zawierającego śladowe ilości tych substancji. Dotychczas uważałam, że oba produkty przeznaczone są dla cery dojrzałej, czyli nie dla mnie... ale skoro cały czas, może w niewielkich i niezauważalnych ilościach (na razie!), coś z mojej cery ucieka, to może powinnam jej to dostarczyć? [Artykuł: Czy można „rozleniwić” skórę ] Wspomagacze (witaminy, kwasy, maseczki itp.) są świetne, ale poza nimi potrzebny jest jeszcze dobry krem! I zaczęły się moje poszukiwania, bo mam cerę przesuszoną, bo chcę mieć olejek arganowy, a i jeszcze żeby cena mnie nie dobiła... i tak jakoś dojrzała we mnie myśl, aby spróbować zrobić własny krem - mieć w nim wszystko, czego potrzebuję i nic ponadto! Poczytałam nieco w internecie i okazało się, że jest to całkiem proste! No więc trochę teorii, jak się robi krem, czemu to się może opłacać i w ogóle, o co w tym chodzi...
Potrzebowałam kremu na zimę, a więc tłustego, odżywczo-regenerującego, z filtrem UV i do tego jeszcze ładnie pachnącego. Naturalne kremy zimowe od letnich różnią się zawartością wody. Zimowe muszą mieć jej oczywiście mniej, aby w trakcie mrozów woda nie zamarzła na skórze i jej nie niszczyła. Kremy robi się z olejów o różnych właściwościach, można je dowolnie mieszać, wedle właściwości, których potrzebujemy. Naturalne kremy przechowujemy w lodówce w ciemnych pojemniczkach, ze względu na krótką datę ważności. Oczywiście jeśli pragniemy możemy używać konserwantów - ja z nich częściowo zrezygnowałam, wolę produkować mniejsze ilości, ale za to w 100% naturalne.
Z czego robi się krem?
Najprościej można powiedzieć, że naturalny krem składa się z:- fazy olejowej,
- fazy wodnej,
- emulgatora,
- oraz dodatków.
Faza wodna to substancje rozpuszczalne w wodzie. Złowieszczo brzmiący emulgator to na ogół substancja pochodzenia naturalnego np. wosk pszczeli.
Dodatki zaś to wszystko to, czym chcemy wzbogacić nasz krem, różnego typu wyciągi z herbat, alg, witaminy, kwasy, olejki eteryczne itp.
Składniki
Ma to być krem na zimę, a więc faza wodna będzie bardzo skąpa, w zasadzie można z niej w zupełności zrezygnować, jeśli chcemy mieć mocny balsam.Technikalia:
- duży garnek
- dwa małe naczynka
- wrzątek
- alkohol (do odkażania naczyń)
- blender lub spieniacz mleka
- słoiczek na krem
- masło shea (karite)
- masło kakaowe
- olej arganowy
- olej ze słodkich migdałów
- wosk pszczeli
- gliceryna
- hydrolat/macerat z rozmarynu
- witamina E
Przepis na krem
Zima chwilowo obchodzi się z nami łagodnie, dlatego przygotowany przeze mnie krem, będzie miał nieco lżejszą formułę niż początkowo planowałam. Z drugiej strony zima lubi zaskakiwać, dlatego przygotuję niewielką ilość kremu, aby w razie czego przygotować mocniejszą formułę.Krok 1 - sterylizacja
Wszystkie naczynia, mieszadła, łyżki, a także słoiczek w którym ostatecznie znajdzie się krem należy wyparzyć i zdezynfekować alkoholem. Jest to procedura niezbędna, ponieważ zanieczyszczenia mogą zniszczyć nasz krem, a także spowodować, że szybciej się zepsuje. Słowem musi być sterylnie niczym w mini-laboratorium :).Krok 2 - wodna kąpiel
Do dużego garnka wlewamy wody, mniej więcej do 1/3 jego wysokości. Następnie umieszczamy w nim dwa mniejsze naczynia.Do pierwszego naczynka wkładamy składniki fazy olejowej oraz emulgator:
- łyżeczkę masła shea
- 1/2 łyżeczki masła kakaowca
- 20ml oleju ze słodkich migdałów
- łyżeczkę oleju arganowego
- 1/4 łyżeczki wosku pszczelego
- 20ml hydrolatu/maceratu z rozmarynu
- 1/4 łyżeczki gliceryny
Po rozpuszczeniu substancji, wyciągamy je z kąpieli wodnej i odstawiamy na bok, aby przestygły.
Krok 3 - mieszanie
Gdy obie substancje wystygną możemy zacząć je mieszać. Dość ważne jest to, aby miały mniej więcej jednakową temperaturę (np. pokojową). Dzięki temu lepiej będą się łączyć, a po wszystkim nie powinny się rozdzielać.Zazwyczaj dodaje się fazę olejową do fazy wodnej. Ja jednak robię niewielką ilość kremu, a postępując wg standardowej metody straciłabym nieco z fazy olejowej, której pewna ilość pozostałaby na ściankach naczynia.
Dlatego mieszam spieniaczem najpierw fazę olejową. Następnie dodaję do niej niewielką ilość płynu z fazy wodnej - cały czas mieszając. W tym momencie krem powinien zacząć robić się biały. Gdy pierwsza partia wody wchłonie się, dodaję kolejną i ponownie mieszam, aż do wchłonięcia. Całość powtarzam, aż wykończę całą fazę wodną. Mieszam jeszcze chwilkę, krem powinien być już bardzo gęsty i gładki.
Krok 4 - dodatki
W tym momencie krem jest już w zasadzie gotowy, ale można go jeszcze wzbogacić. Postanowiłam dodać tylko witaminę E (zakupioną w kapsułkach), ponieważ inne witaminy i kwasy nakładam bezpośrednio na skórę. Dodatki są zawsze ostatnim elementem kremu, ponieważ podgrzewanie ich spowodowałoby utratę zawartych w nich cennych substancji. Po dodaniu witaminy E ponownie chwilę mieszam krem.Krok 5 - przechowywanie
Gotowy krem przekładam do słoiczka. Będzie zdatny do użytku przez mniej więcej 2-3tygodnie, pod warunkiem, że będzie trzymany w ciemnym i chłodnym miejscu, czyli lodówce :)Jak dobierać proporcje?
W zasadzie to wszystko zależy od tego, co jest naszym ostatecznym celem. W kremach na zimę faza wodna powinna być zredukowana, możemy poszaleć ze składnikami fazy olejowej (otrzymamy w ten sposób emulsję typu O/w). W kremach letnich, faza olejowa musi być skomponowana z lżejszych olejów, a faza wodna może dominować (oczywiście bez przesady, tworzymy w ten sposób W/O).Kolejnym ważnym elementem są stężenia. Na wielu produktach, których zdecydujemy się użyć podane jest zalecane dopuszczalne stężenie produktu. Warto zwracać na nie uwagę, ponieważ nie stosując się do nich, możemy zaszkodzić naszej cerze (niektóre oleje działają nawilżająco w niewielkim stężeniu, jeśli przesadzimy z ich ilością otrzymamy dokładnie efekt odwrotny). W moich kremach zdecydowałam się na oleje i masła, których stężenie wynosi 100% i można stosować je bezpośrednio na skórze. Oznacza to, że mogę mieszać je dowolnie wg przeze mnie wybranych proporcjach - jest to wygodne :) Wyjątkiem jest gliceryna, której optymalne stężenie powinno mieścić się w granicach 5-15% (odpowiednio do wymaganego poziomu nawilżenia). Obliczanie stężenia jest proste, ale trzeba najpierw trzeba zaopatrzyć się w wagę kuchenną i kartkę z długopisem.
Jak policzyć stężenie?
Nie ma nic prostszego! Można policzyć ze wzoru, ale można policzyć też z proporcji. Jak to wygląda w praktyce (będzie jak w szkole podstawowej zadanie tekstowe z jedną niewiadomą), przede wszystkim posługujemy się gramami (bo tak prościej, no i mamy wagę). W naszym kremie potrzebujemy użyć 5% roztworu gliceryny. Cała masa kremu wynosi 70g. Ile gramów gliceryny musimy użyć?70g - 100%
xg - 5%
100x = 70 * 5
x = 35 / 10
x = 3,5g
Odpowiedź brzmi, potrzebujemy 3,5g gliceryny, aby osiągnąć jej 5% stężenie w 70g roztworze. Prawda, że proste?
Przepis na hydrolat/macerat
Gotowe hydrolaty można kupić w sklepach internetowych, jednakże zawierają różnego rodzaju konserwanty. Chcąc mieć naprawdę naturalny krem, możemy wykorzystać domowej roboty maceraty, czyli stworzyć własną wodę zapachową.Do tego celu potrzebujemy zioła/płatki kwiatów czy też inne składniki, których zapachem chcemy wzbogacić wodę, kawiarkę i oczywiście wodę. Reszta jest już chyba oczywista do kawiarki nalewamy wody, na sitko kładziemy zioła, zakręcamy i wstawiamy do zagotowania – po wszystkim przelewamy macerat do sterylnego naczynia, odstawiamy do ostygnięcia i voila, możemy dodać go do kremu :)
O czym należy pamiętać?
- sprawdzać dopuszczalne stężenia poszczególnych substancji;
- fotoalergie - do kremów na twarz nie dodawajcie olejków cytrusowych!
- zastanówcie się jaki krem chcecie stworzyć: na zimę czy na lato (O/W czy W/O) - w kremach zimowych nie może być za dużo wody, bo na mrozie zniszczą skórę;
- dodatki wrażliwe na temperaturę dodajemy na końcu (witaminy itp.);
- sterylność naczyń;
- PH fazy wodnej – sprawdzamy za pomocą papierka lakmusowego.
Gdy papierek jest lekko pomarańczowy to PH jest OK (ph4), gdy czerwony dodajemy sody oczyszczonej (dosłownie troszkę, tyle ile zmieści się na końcu ostrza noża).
Obniżamy PH za pomocą kwasu mlekowego; - im więcej olejów w kremie tym więcej trzeba dodać emulgatorów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz