piątek, 11 grudnia 2015

świąteczne ozdoby



W tym roku choinki nie będzie! Postanowienie co najmniej śmieszne, biorąc pod uwagę, że niemal każdego roku po prostu jej nie ma. Nie jest to ani wyraz jakiś przekonań, czy też obrażanie się na tradycję - powód jest znacznie bardziej prozaiczny, moje małe mieszkanie, zamieszkuje również pies. Całkiem spory, kudłaty, machający ogonem we wszystkie możliwe strony - stawianie dekoracji w polu rażenia jej ogona jest delikatne mówiąc ryzykowne. Ale zaraz... mogłabym przecież postawić maleńką choinkę na stole... no właśnie, nie mogłabym - stół nie jest pokaźnych rozmiarów, a grudzień to również czas moich urodzin, zatem permanentnych biesiad przy stole. Choinki nie ma i koniec.

sobota, 5 grudnia 2015

Rowerem przez zimę



Niby już po sezonie, ale co tam, skoro pogoda może sobie igrać ze mną, ja mogę z nią. Rower ciągle wyczekuje na kolejne podboje ścieżek i obszernie zalega na balkonie, nim ostatecznie się poddam i sprowadzę go w końcu do piwnicy. W tym czasie jest bezpośrednio narażony na moją manię oszydełkowania wszystkiego, co znajduje się w permanentnym zasięgu moich dłoni. Cóż.. tym razem oberwało się koszyczkowi, czyli części, która najwięcej przeszła, była wgniatana, wyginana, a także wstrząsana. Słowem zasługuje na nieco uwagi i dobrego potraktowania. Pokrowiec na jego sfatygowane ciało, powinien być idealnym sposobem, aby ukryć pewne niedoskonałości i nadać mu nowy, świeży i ciekawy wygląd.

niedziela, 13 września 2015

Jak zrobić roletę rzymską, czyli wszystko na co trzeba zwrócić uwagę przed przystapieniem do pracy...

Nie umiem szyć na maszynie, dlatego uszycie zwykłej rolety rzymskiej zajęło mi ponad tydzień. Misternie wykonywana praca nosiłaby namiastkę wstępu do medytacji, gdyby nie fakt, że raz na jakiś czas trzeba było wykonać kilka obliczeń.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Podróż z olejkami eterycznymi - olejek na noc do suchej skóry

Każda podróż kiedyś się zaczyna, moja zaczyna się każdego dnia, zaraz po otworzeniu przynajmniej jednego oka. Nie każdy dzień jest tak samo ekscytujący, ale większość po prostu jest. Moja fascynacja życiem, rozpoczyna się od codziennych czynności w domu, gdy napawam się jego atmosferą. Porozrzucanymi ubraniami, kieliszkami z niedopitym winem, wybebeszoną torebką ukazującą szminkę, książkę, portfel i kartę wejściową do pracy. Potem prysznic, tête-à-tête z mokrymi włosami i skórą, ceremonia nawilżania niemal każdego jej fragmentu. I w końcu…. Wyjście z domu! To już jest czyste szaleństwo, tramwaje, autobusy, pełno nowych twarzy, niespodziewane uśmieszki, proste grzeczności, małe awanturki o fotel, szeleszczącą siatkę, niezdjęty plecak itd. Czyste życie, ich myśli, rozmowy – tysiące słów pomyślanych i wypowiedzianych w jednym pomieszczeniu – i ja, czasem zamyślona, czasem z fascynacją wpatrzona w siedzące dookoła twarze. Potem praca, ciągłe wzajemne się zderzanie, problemy, problemiki – ludzie, pełno ludzi, ich osobowości. Po pracy trening, może drink, może plotki, może nieoczekiwane spotkanie, a może po prostu tona marzeń… Jakby nie było, zawsze jest co robić, zawsze gdzieś zmierzam, nigdy nie przestaję obserwować.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Odżywcza, rozjaśniająca maseczka z czarnej porzeczki

Wakacje płyną sobie radosnym torem, a moja kosmetyczna wena swoim... Lato to ten moment, w którym skóra powinna wyglądać najlepiej, moja niestety tak nie wygląda. Po bardzo stresującej zimie oraz nerwicy w stylu Niny z filmu Czarny Łabędź (dlaczego te plecy są ciągle podrapane?), moja skóra przypomina bardziej futro dalmatyńczyka, niż wymarzony gładki aksamit. Faktu nie poprawia jej odwodnienie i ogólna tendencja do przesuszania. Na szczęście lato to świeże owoce, warzywa i jeszcze raz owoce i warzywa, które mogą przyjść z nieocenioną wprost pomocą.
Ostatnio otoczyłam się książkami na temat właściwości owoców, warzyw oraz medycyny naturalnej i ludowej. Czytam w każdej wolnej chwili, autobusie, tramwaju, w drodze na trening, czy człapiąc nierównym chodniczkiem do pracy. Ogrom tej wiedzy jest wprost niesamowity, jednorazowo nie sposób zapamiętać wszystkich właściwości, sposobów użycia i metod przyrządzania. Zaczęłam tworzyć w książkach systemy dobrze opisanych zakładek - według moich potrzeb, ale i tak mam wrażenie, że stworzyłam nieco inny, ale jednak drugi, długi spis treści. Musiałam znaleźć sposób, jak sobie z tym wszystkim poradzić - i znalazłam.

niedziela, 2 sierpnia 2015

Smoothie z ananasa i mango – przyspieszacz metabolizmu

Do bloga postanowiłam wprowadzić część poświęconą koktajlom, jogurtom i smoothie. Zabieg ten jest oczywisty – mają wpływ na stan skóry i cały organizm. W zależności od tego, co w nich zmieszamy możemy przyspieszyć metabolizm, poprawić stan skóry lub włosów, oczyścić i wzmocnić organizm. Zalet jest wiele, ale warto z nich korzystać świadomie.
Osobiście uważam, że koktajle najlepsze są na drugie śniadanie, choć podobno mogą zastąpić dowolny posiłek (nooooo way!!! Mam odmówić sobie ugotowania pysznego obiadu?).

wtorek, 28 lipca 2015

Przekąska na trzy sposoby czyli hummus w roli głównej

Uwielbiam hummus! Po raz pierwszy miałam okazję spróbować go kilka lat temu w Turcji, gdzie serwowany był na cienkim pieczywie prosto z pieca. Później na jakiś czas o nim zapomniałam, ale wszystko co dobre... znowu kiedyś wraca.
Najbardziej lubię klasyczny hummus oraz w wersji lekko pikantnej, ostatnio jednak postanowiłam połączyć go z burakami. Wszystkie składniki do hummusa, przygotowuję sama, choć można pójść na skróty i np. kupić gotową pastę tahini, a nawet cały hummus (potem można go doprawić według uznania). Ja jednak - miłośnik i od dziecka piewca metody "zrób to sam" -, wszystko przygotowuję po kolei. Poniżej prezentuję hummusowe trio, wśród którego fani tradycyjnych smaków odnajdą klasyczny orientalny smak, spragnieni pikantnych i wyraźnych wrażeń będą mogli zmierzyć się z chilli, a osoby szukające nietypowych połączeń będą mogły rozkoszować się smakiem pieczonych buraków zmieszanych z orzechami włoskimi i miętą.
I wiecie co? Hummus jest zdrowy!

sobota, 4 lipca 2015

Jem to co lubię, lubię to co jem

Dziś znowu będzie kulinarnie. Dlaczego? Ponieważ jedzenie jest ważne :) Postanowiłam ułożyć swoją własną dietę, nie odchudzającą, nie będącą pasmem wyrzeczeń, ale zdrową, pełną pyszności i uzupełniającą mój sposób życia. Dużo czytam, o tym, co jest dobre a co złe.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Pasta miętowo-groszkowa


Guacamole? Mmmmmm, pycha ! Owszem, lubię, a bywalcy moich czterech kątów często witani są polską wariacją na temat guacamole z bobu. Pozostaje jednak nieustające pytanie, czemu nachos, krakersy, grzanki i inne chrupiące pastonakładacze, zawsze muszą pozostawać w towarzystwie sosu serowego, czosnkowego lub guacaome? Organizując babski wieczorek w świeżo odremontowanym mieszkanku, postanowiłam również wprowadzić jakiś zapach świeżości do mojej kuchni. Zamiast po awokado czy też bób, sięgnęłam po groszek zielony i zrobiłam świeżą i delikatną pastę miętowo-groszkową.

niedziela, 10 maja 2015

Zimowe mitenki w róże



Niepostrzeżenie jedna pora roku zamienia się w drugą. Tymczasem w dziedzinie szydełka powstało kilka przydatnych ocieplaczy - przenieśmy się zatem w czasie. Jest grudzień, rozpoczęły się właśnie święta, wieczory bywają długie i spokojne. Na moich kolanach spoczywa egzemplarz czasopisma ROWAN z przepięknym wzorem na antracytowe mitenki w niezwykłe róże. Wpatruję się w niego intensywnie... wzór obliczony jest na druty. Przez chwilę próbuję przerabiać oczka prawe, lewe , kombinuję ściągacze, ale już wiem - na druty przyjdzie jeszcze pora, chwilowo to nie moja bajka. Wpatruję się dalej we wzór, sięgam po kilka kłębuszków i nim się orientuję, dziergam wymarzone mitenki przerabiając w głowie wzór na szydełkowy. Swoją spontaniczność przypłaciłam jednak na jakości robótki - bazowa włóczka, była nieco grubsza od tych użytych do ornamentu, dlatego efekt nie wyszedł aż tak spektakularny (do wzoru z pewnością jeszcze powrócę, więc nic straconego...). Rękawiczki są dość obszerne, sięgają do łokcia i można naciągnąć je na rękaw bluzki. Ze względu na przerabianie ich półsłupkami całość jest dość sztywna, ale dzięki temu wzór zawsze jest dobrze widoczny.

niedziela, 1 lutego 2015

zapiski z tramwaju



Długo zastanawiałam się nad formą tego bloga, chciałam wrzucać tu tylko rzeczy, które wyszły spod moich dłoni… ale te rzeczy nie istnieją bez świata, który nieustannie wpływa na mnie, zmienia i ciągle odkrywa przede mną nowe pokłady emocji. Nigdy do końca nie mówię, co myślę i co czuję – świat jest zbyt wielki w swym spektrum emocji, by to wszystko wyrazić. Mówię tylko o bieżących uczuciach i tych najbardziej „przy powierzchni”. Dlatego postanowiłam dodać notatki z tramwajów, autobusów, hipermarketów – wszędzie tam, gdzie powstają moje ciche myśli, wszystko, to, co gdzieś zapada we mnie, gdy obserwuję i słucham, jak toczy się cudze i moje życie.

Dwa tygodnie temu, jadąc autobusem, zobaczyłam starszego (choć trudno dokładnie określić jego wiek, długa siwa broda,  szturmówki i wysokie oficerki.. 60? a może więcej) mężczyznę. Trzymał się za nogę i masował kolano, jego mina mówiła jednoznacznie, że cierpi. Wbiłam w niego wzrok, jak wtedy, gdy próbujesz komuś powiedzieć prosto w twarz „będzie dobrze, nie poddawaj się” – ale gdzieś głęboko wiedziałam, że jeśli noga jest faktycznym powodem cierpienia, to żadne słowa nie pomogą, nie w tym kraju. Autobus ruszył, a mężczyzna podniósł oczy i popatrzył w moją stronę,  w tym momencie wiedziałam, że noga jest tylko pretekstem. Ogarnął mnie smutek i jakieś dziwne uczucie, że ten człowiek właśnie zrozumiał sens życia. Dwa tygodnie później, jechaliśmy tym samym autobusem, rozmawiał przez telefon – a ja, zrozumiałam.
- Ja i Betka przeżyliśmy razem 40 lat. To 2 tygodnie po pogrzebie, jak mogę myśleć o codzienności? […] Ale chłopaki nie płaczą, pamiętaj… choć wieczorami, gdy jestem naprawdę sam, to sobie popłakuję. Długo. […] Nie mogę narzekać, na chleb mnie stać.

piątek, 2 stycznia 2015

tribalowa opaska do włosów

Wybieranie muzyki, wsłuchiwanie się w każdą sekundę utworu, układanie choreografii do każdego dźwięku, a potem niekończące się treningi, każdego dnia po pracy, po zajęciach. Życie towarzyskie na chwilę przymiera lub rozpoczyna się po dwudziestej czwartej. Kiedy wszystkie te elementy połączą się w całość i zaczynają w końcu funkcjonować, jak dobrze naoliwiony mechanizm przychodzi czas na zaprojektowanie stroju. Kolejne godziny spędzone przed komputerem i kartką papieru, potem na przymiarkach i poprawkach, a między wszystkie te czynności wepchnięte zostają treningi lub nieustające przesłuchiwanie ścieżki dźwiękowej.